W Bhutanie władca postanawia zbadać poziom szczęścia swoich poddanych. Ankieter o imieniu Amber jeździ po kraju, w którym mieszkają głównie buddyści i odpytuje mieszkańców. Celem rozmów jest wypełnienie formularza, który ma na celu określenie poziomu szczęścia obywatela_ki w skali od 0 do 10. Film z humorem opowiada o tak ulotnej i trudnej do jakiejkolwiek sztywnej klasyfikacji emocji, jaką jest szczęście. Amber zaczyna zastanawiać się nad własnym życiem.

W kalejdoskopie duetu Bhattarai/Zurbó przeplotą się dla kontrastu skromne dezyderaty bhutańskiej społeczności, która zadowala się tym co ma, a to, czego oczekuje łatwe będzie w realizacji 6

„Szczęście trzeba sobie stworzyć samemu” – wyrokuje mężczyzna odpowiadający na specyficzną ankietę. Pytania zostały sformułowane szczegółowo w podpunktach. Dotyczą poziomu szczęścia wśród narodu. Wokół męża siedzą trzy żony. Mężczyzna gubi się w rachubach, która z nich była pierwsza. Poślubił kobiety w odstępie kilkuletnim. Ma z nimi wianuszek dzieci. Gdyby nie uciążliwa operacja, spodziewałby się kilkudziesięciu kolejnych potomków. „Nigdy go nie kochałam” – mówi trzecia z żon, gdy mąż jej nie słyszy. Z czwórki ankietowanych osób jedna dominuje nad pozostałymi kategorycznością swoich sądów. Partnerki służyły mężowi jako osobiste laboratorium, w którym hodował swoją miłość własną. Średnia z opinii wyrażanych w badaniu nad Krajowym Indeksem Szczęścia statystycznie zostanie zatem zawyżona. Wynik ma uspokoić niektóre sumienia. Ich właściciele domagają się swoistej akceptacji. Rządzący krajem, chcieliby otrzymać coś w zamian. W Bhutanie panuje monarchia konstytucyjna. Król potrzebuje się dowiedzieć, co naprawdę myślą jego poddani. Szczególnie ucieszyłoby go to, gdyby myśleli o władzy dobrze. To połechce monarszą próżność oraz przełoży się na spokój w kraju, dając legitymację do dalszego, bezkolizyjnego rządzenia.

Agent szczęścia (2024) -

Amber jest ankieterem, który w duecie z kolegą przemierza Bhutan, by zebrać opinie na temat indywidualnego szczęścia rodaków. Tereny, jakie peregrynują mężczyźni, zamieszkane są głównie do wyznawców buddyzmu. Menadżerka szkoląca ankieterów podała prosty, niemal matematyczny wzór na definicję szczęścia. Pytania zostały doprecyzowane w różnych obszarach ludzkiej aktywności. Są na tyle uniwersalne, że mogą na nie odpowiedzieć wszyscy. „Ile masz krów?” – brzmi jedno z przykładowych. „Jaka jest jakość twojego snu?” – dopytuje swojego respondenta Amber w następnym. Ankietowani zazwyczaj nie mają większych aspiracji ani oczekiwań. Żyją w kraju nienękanym geopolitycznymi konfliktami, cieszy ich obserwacja krów na wypasie. Wygląda na to, że najbardziej sfrustrowaną swoim losem będzie tancerka z klubu nocnego. Ona świń nie posiada, traktorem nie jeździ, nie ma czasu nawet na oglądanie telewizji. A przecież kobieta egzystuje w środowisku „kolorowym”, gdzie atrakcje narzucają się same.

Arun Bhattarai i Dorottya Zurbó stanęli za kamerą paradokumentu pt. Agent szczęścia. Symptomatyczne, że produkcją filmu zajęli się pospołu filmowcy z Bhutanu oraz Węgier. O ile pierwszy z kierunków geograficznych swoją proweniencją nie budzi wątpliwości, o tyle drugi już zdumiewa. Atomizacja polityczna społeczeństwa węgierskiego pod rządami Victora Orbana weszła ostatnio w skrajny etap. Antagonizujący wewnętrznie obywateli kurs na poróżnienie współobywateli byłby zaiste ciekawym polem do analiz kondycji mentalnej Madziarów. Z Agenta szczęścia dowiemy się tymczasem, jak wygórowane są polskie normy dotyczące świata oraz naszej małej ojczyzny. W kalejdoskopie duetu Bhattarai/Zurbó przeplotą się dla kontrastu skromne dezyderaty bhutańskiej społeczności, która zadowala się tym, co ma, a to, czego oczekuje łatwe będzie w realizacji.

Amber nie może osobiście pogodzić się ze swoim losem. Mężczyzna przepytuje innych na okoliczność szczęścia. Sam go jednak bezskutecznie poszukuje. Chciałby znaleźć żonę, ale poznana właśnie dziewczyna, choć z naddatkiem spełnia kryteria estetyczne, grzeszy nadmiernym infantylizmem. „Lubisz góry?” - zagaja kandydatkę na żonę Amber. „Nie, lubię zdjęcia na ich tle.”- odpowiada niedoszła narzeczona, pozując do fotki. Amber „łapie” dziewczynę w obiektyw aparatu od pasa w górę. Fotografowana na górski szlak wybrała się w butach z obcasami. „W nagrodę za poprzednie życie się tu urodziłam.” - wyznaje błogo kolejna z ankietowanych. Rządzić takim krajem, to zaiste „bułka z masłem”- zdają się mówić autorzy filmu o poszukiwaczach deficytowego na świecie towaru.

0 z 1 osoba uznało tę recenzję za pomocną.
Czy ta recenzja była pomocna? Tak Nie
Komentarze do filmu 0
Skomentuj jako pierwszy.
Więcej informacji

Ogólne

Czy wiesz, że?

  • Ciekawostki
  • Wpadki
  • Pressbooki
  • Powiązane
  • Ścieżka dźwiękowa

Fabuła

Multimedia

Pozostałe

Proszę czekać…